Z okazji kolejnych obchodów Dnia Osadnika oraz 79. rocznicy zajęcia Niechorza i zakończenia walk na Pomorzu zachodnim w czasie II w. św., w Niechorzu uczczono pamięć pionierów Wybrzeża Rewalskiego. Wójt Gminy Rewal Konstanty Tomasz Oświęcimski, Sołtys Rewala Dominika Winiarska Chodziutko, Sołtys Niechorza Wojciech Pawluk oraz Pełnomocnik Wójta Rewala ds. dziedzictwa kulturowego Paweł Pawłowski wraz z asystą przedstawicieli Grupy Rekonstrukcji Historycznej „Nałęcz”, złożyli kwiaty pod pomnikiem w Niechorzu.
O godz. 17.00 w Muzeum Rybołówstwa Morskiego w Niechorzu odbył się wykład z prezentacją pt. Między wyzwoleniem a zdobyciem… Gmina Rewal podczas II wojny światowej, który poprowadził Paweł Pawłowski – historyk wojskowości, menadżer kultury i regionalista związany od lat z Wybrzeżem Trzebiatowskim.
12 marca 1945 r. w Niechorzu jak i na całym obszarze dzisiejszej Gminy Rewal zakończyły się walki toczone w ramach Operacji pomorskiej – operacji ofensywnej Armii Czerwonej i Wojska Polskiego przeprowadzona w lutym i marcu 1945 roku na froncie wschodnim II wojny światowej. Celem operacji wykonywanej siłami 1. i 2 Frontu Białoruskiego było rozbicie wojsk niemieckich na terenie Pomorza, które zagrażały siłom sowieckim, na głównym, berlińskim kierunku operacyjnym.
Od 8 marca 1945 r. rejon Niechorza, Rewala i Trzęsacza był teatrem koncentracji sił niemieckich, „wędrującego kotła” grupy korpuśnej gen. Hansa von Tettau a jego sztab znajdował się w Niechorzu. Siły niemieckie wg różnych szacunków liczyły ok. 12 tys. żołnierzy i składały się z elementów kilku rozbitych jednostek tj.: Dywizji Piechoty „Bärwalde” resztki 15. Dywizji Grenadierów SS (łotewskiej), 33. Dywizji Grenadierów SS „Charlemagne” części Dywizji Pancernej „Holstein”, 163. i 402. dywizji piechoty. Grupa posiadała dodatkowo wsparcie lotnictwa morskiego z Dziwnowa oraz dwóch ciężkich krążowników: „Admiral Scheer” i „Lützow”. Zaopatrywana była z morza w okolicach Niechorza. Po stronie radzieckiej w likwidację przyczółka Niechorze (Horst) zaangażowane były siły 3. Armii Uderzeniowej oraz siły 7. Korpusu Kawalerii Gwardii Armii Czerwonej. Działania wspierały również jednostki 2. Dywizji Piechoty Wojska Polskiego oraz 1. Warszawska Brygada Kawalerii.
Podczas dyskusji podjętej w niechorskim muzeum, gryficki historyk Wojciech Jarząb zaprezentował unikatowe dokumenty, potwierdzające udział dwóch radzieckich dywizji piechoty, w tym 364. dywizji strzeleckiej, która jako pierwsza bezpośrednio zajmowała rejon Niechorza. Wiedza ta porządkuje nasz dotychczasowy stan wiedzy a jednocześnie zachęca do podjęcia dogłębnych badań archiwalnych, które skonfrontują meldunki armii niemieckiej z raportami Armii czerwonej i wspomnieniami uczestników walk oraz ludności cywilnej.
Dramatyczna operacja wycofania jednostek niemieckich oraz sporej grupy ludności cywilnej w kierunku Dziwnowa mimo strat i ogromnego wysiłku zakończyła się sukcesem. Czerwonoarmiści mimo wyraźnych rozkazów i oczekiwań naczelnego dowództwa, nie zatrzymali pochodu na zachód „wędrującego kotła”.
Co ciekawe walki pod Niechorzem, Pustkowem i Łukęcinem, były przez stronę radziecką w latach późniejszych pokazywane jako niechlubny przykład, jak nie należy prowadzić likwidacji podobnych ugrupowań.
Podczas prelekcji w niechorskim muzeum Paweł Pawłowski przedstawił często dramatyczne losy polskich robotników przymusowych, którzy przebywali w okresie II w. św. w Niechorzu.
Przywołał m.in. relację Ireny Leśniewskiej, przymusowej robotnicy z Łodzi, która pracowała w Niechorzu w 1941 r. 1942r. u Augusty i Maxa Zablów, w pensjonacie zwanym dzisiaj „Zacisze”. Pewnego dnia, podczas mroźnej zimy spotkała ona dwóch chłopców – Polaków – którzy, przywieźli tafle lodu, które przesypane trocinami służyły do konserwacji żywności w piwnicy pensjonatu. Nastoletni chłopcy byli zatrudnieni u bauera na dzisiejszej ul. Trzebiatowskiej. Obaj byli skąpo i źle odziani, więc Augusta Zabel postanowiła im pomóc. Przerobiła ciepłe koszule męża, dołączyła inne rzeczy i przesłała dyskretnie przez Irenę.
Irenka odkryła, że chłopcy mieszkają w kącie obory i śpią w urągających warunkach, za zasłonką. Jeden z nich co zapamiętała miał na imie Janek. Nie mogła poświęcić dużo czasu na pogawędkę z nimi. Wróciła pośpiesznie do „Zacisza”. Wkrótce rozeszła się wiadomość, że młodzi Polacy uciekli rybacką łodzią. Powodem tego desperackiego kroku było nieludzkie traktowanie młodych robotników przez bauera. Irena rozpamiętywała długo ten dramatyczny krok swoich rodaków. Wiedziała, że często byli głodni, ale odkładali chleb na zaplanowaną ucieczkę do Szwecji. Czasem, aby nasycić głód popijali przez słomkę mleko z baniek, odwożonych do mleczarni. Janek z przyjacielem mieli plan ucieczki, suchary, psa i wielkie marzenie, że wyrwą się z niewoli. Niestety, powiódł się tylko pierwszy etap ucieczki. Zostali złapani na morzu.
Co się z nimi stało, czy przeżyli wojnę? …
Podczas wieczoru z historią wspomniano także o zakrojonej na ogromną skalę akcji Kinderlandverschickung ( KLV ) – wysyłki dzieci na wieś z bombardowanych miast w latach 1940 – 1945. We wszystkich miejscowościach na wybrzeżu, które posiadały odpowiednie zaplecze noclegowe, organizowane były przez narodowosocjalistyczną opiekę społeczną, obozy dla różnych grup wiekowych dzieci z całych Niemiec. Wyjeżdżały one całymi klasami wraz ze swoimi nauczycielami i kontynuowały naukę w miejscach pobytu. Przy okazji pobytu wypoczywały a często również pomagały w pracach polowych. Sentymentalne podróże uczestników obozów KLV do miejsc odwiedzonych podczas wojny służą i nam w poznawaniu przeszłości naszych terenów.
Po zakończeniu walk od 12 marca 1945 r. dla mieszkających tu od pokoleń Niemców, rozpoczynał się okres niepewności i stopniowo postępujących wysiedleń. Dla robotników przymusowych wielu narodowości pracujących w gospodarstwach rolnych u niemieckich bauerów był to czas wyzwolenia. Część z nich wróci do swoich domów w Polsce centralnej, część zostanie na ziemiach zachodnich. Na wyzwolonych terenach osiedlą się m.in. osadnicy wojskowi a z tzw. „centrali” przyjadą nowi mieszkańcy – pionierzy kresów zachodnich.
Podczas spotkania z okazji Dnia Osadnika w Muzeum Rybołówstwa Morskiego w Niechorzu jeszcze długo do późnego wieczora dyskutowano o pierwszych mieszkańcach naszej gminy. Pani Aleksandra Ginalska ze Śliwina wspominała polskich robotników przymusowych, którzy pozostali po wojnie w tej miejscowości, tworząc obraz społeczny nowonarodzonej Polski.
Właśnie o tym, że nadbałtycki Śliwin to jedna z najważniejszych i najbardziej historycznych miejscowości na naszym terenie, wspomniał w swojej wypowiedzi Dariusz Bienek. Zaprosił tym samym na kolejne spotkanie w ramach cyklu historycznych czwartków na wykład pt. „Śliwińskie opole jako jednostka terytorialna miejscowej wspólnoty rodowo-plemiennej”, który odbędzie się w maju, w Śliwinie.
12 marca już zawsze będzie dla mieszkańców Gminy Rewal dniem refleksji nad zmianą, która wiązała się z zajęciem Niechorza przez Armię Czerwoną a co się z tym wiąże przybyciem na wybrzeże polskiej ludności i rozpoczęciem całego procesu osiedleńczego. Data, o której mowa, nie jest początkiem masowej obecności Polaków na wybrzeżu, ale rozpoczęciem nowego etapu w historii tej części Polski. 12 marca 1945 r. nie jest datą, od której zaczyna się na tych terenach Polska, ale zapewne to data kluczowa wiążąca się z mitem założycielskim Horzewa, Rybnik czy Pamiątkowa – miejscowości naszego wybrzeża, które tak nazywały się do 1947 r. – Niechorza, Pogorzelicy i Rewala.
Spotkanie w okazji Dnia Osadnika w Muzeum Rybołówstwa Morskiego w Niechorzu na długo pozostanie w miłej pamięci uczestników, także za sprawą „rybackiego poczęstunku” przygotowanego przez Panią Aleksandrę Budner Wachowiak ze Stowarzyszenia Miłośnicy Tradycji Rybołówstwa Bałtyckiego w Niechorzu.