W rewalskiej kronice Waltera Bölka jest znajduje się wyciąg z regulaminu kąpieli:

„Już w 1850 roku wójt w Rewalu otrzymał od starosty z Gryfic pierwszy regulamin kąpielowy. Oto kilka przykładów zeń cytowanych:

(…)&3 Do obowiązków gminy należą: oznaczenie rejonu kąpieliska za pomocą długich tyczek z czarną i białą chorągiewką. Te sygnały muszą zostać tak umiejscowione, aby widziano je z daleka ze wszystkich kierunków.(…)

&5 Każda osoba płci męskiej niezależnie od tego: czy jest wczasowiczem, czy też przebywa tu tylko czasowo, która zapomni się na tyle, że kapiące się damy poczują się podsłuchiwane lub z jakiegokolwiek innego powodu – poprzez jego niedozwolone pojawienie się w pobliżu ograniczonego znakami miejsca kąpieli – przestraszone, podlegać będzie z powodu naruszenia zasad moralnych karze wymierzonej przez odpowiedni sąd. (…)

&6 Mieszkaniec  Rewala, który dopuści się czynów wymienionych w &5 podlegać będzie karze sądowej wymierzonej przez wójta.”

Tam też znajduje się informacja:

Dzwon ogłaszał zawsze rozpoczęcie czasu kąpielowego. Podczas kąpieli panów wieszano na maszcie flagę czerwoną, a kiedy kąpały się panie – białą. Miało to trzymać z daleka od miejsca kąpieli wszystkie nieupoważnione osoby. Poza tym czas kąpieli ustanowiono dość wcześnie rano – dla panów od 7.00 do 9.00, a dla pań w godz. 9-11. W oznaczonym miejscu prowadziła z plaży do wody kładka. Powyżej tego miejsca na brzegu w stronę Butterbergu – będącego wówczas łąką – wisiał na dwóch dębowych belkach dzwon ( i to aż do roku 1918).

To była pierwsza informacja o dzwonie.

Druga pojawiła się przy okazji rozmowy z mieszkanką Rewala – Panią Basią Pawłowską, która wspominała, jak jej brat z innymi mieszkańcami przystosowywali zabudowania gospodarskie na wzgórzu Kalürk  na potrzeby kościoła. Opowiadała o rozbijaniu koryt do pojenia zwierząt oraz o tym, że ktoś przyniósł dzwon, który służył wiernym w pierwszych latach. Wspominała też, że tego dzwonu już na pewno nie ma, ponieważ przywłaszczył go sobie przed laty jakiś partyjniak.

Po raz trzeci temat dzwonu powrócił w czasie lipcowego spotkania z Andrzejem Brzezińskim, kiedy opowiadałam o dzwonie z placu zdrojowego, że był używany w pierwszym rewalskim kościele i żałowałam, że już do niego nie mamy dostępu, że szkoda, bo to wspaniała historia i dawne dzieje, że byłby wyjątkowo udanym eksponatem na wystawie. Andrzej Brzeziński skojarzył, że gdzieś tam na strychu kościelnym widział  jakiś dzwon i że przy okazji przyniesie go do obejrzenia.

Czas mijał, przekonana, że to z pewnością nie ten dzwon, nawet o nim nie myślałam i nie nalegałam na obejrzenie . A w dzień wystawy, w piątek 23 października CUDOWNA NIESPODZIANKA – JEST DZWON!!!  Ten sam, sprzed lat, z napisem Revahl i z wygrawerowanym rokiem 1855. Andrzej Brzeziński z kolegami wykonał do niego dzwonniczkę i nawet można zabić w dzwon. Głos ma świeżutki.

Tablica wystawowa informująca o dziejach dzwonu natychmiast stała się niezupełnie aktualna, do dziś na sobie  ślady zmian, ale było warto. Refleksja nasuwa się, że historia jest ciągle żywa i zmienna, a cała zabawa polega na ściganiu jej – jak króliczka. A domniemanego grabiciela dzwonów trzeba przeprosić J

Jestem bardzo dumna i zaszczycona, że przyczyniłam się do tego odnalezienia. I pragnę wszystkich zaprosić na ciągle jeszcze otwartą w Gminnym Ośrdoku Kultury, ul. Słowackiego 1 – dawne przedszkole (do soboty godz. 19.00) wystawę Stary Rewal /Alt Rewahl.

Do obejrzenia dzwon , który ma 160 lat i jest stąd.

Wioletta Mackiewicz-Pietrasik i Stowarzyszenie Aktywni Kulturalnie SAK